– Mamo, kiedy w końcu zrobimy biżuterię z tego zestawu, który dostałam od Mikołaja w przedszkolu?
No tak, Mikołaj naprzynosił kreatywnych prezentów, a teraz Ty matko siedź z dziećmi i to wszystko rób. No więc po wielu odmowach w końcu poddałam się i zrobiłyśmy!
Zestaw do robienia i malowania gipsowej biżuterii, który moja młodsza córka dostała od Mikołaja to zestaw „ColorDay Mould&Paint: Make the own necklace and bracelet” przeznaczony dla dzieci powyżej 5. roku życia.
W skład zestawu wchodzą:
- gips w proszku
- pojemnik + mieszadełko
- farbki + pędzelek
- 4 foremki do zrobienia wisiorków + 2 foremki do zrobienia bransoletek
- szureczki do zawieszenia wisiorków
Oliwka była przekonana, że będzie tylko gotowe bransoletki i wisiorki malować. Ja niestety byłam świadoma, że po rozpakowaniu zestawu czeka nas znacznie więcej zabawy…
Jak wypełnić foremki gipsem?
Początkowo wizja wyrabiania masy gipsowej i wypełniania nią foremek bardzo się mojej córce spodobała. Chętnie wsypała proszek do pojemniczka, dolała wodę, a potem wszystko wymieszała.
Widać było, że dużą frajdę sprawiało jej wypełnianie gipsem foremek na wisiorki. Zaskoczyła mnie nawet swoją pomysłowością, kiedy po wypełnieniu foremki okazało się, że zatkała się dziurka, przez którą powinien przechodzić sznurek, a ona pobiegła do kuchni i przyniosła wykałaczkę, którą sprawnie przebiła twardniejący powoli gips. Kiedy jednak przyszło do wypełniania foremek na bransoletki zapał zaczął powoli mijać, bo przestrzenie do wypełnienia były mniejsze i zabawa zaczęła być już nieco bardziej skomplikowana, a komplikacji moja córka niestety nie lubi…
Zostałam więc sama z twardniejącym gipsem i foremkami do wypełnienia. Oliwka rzuciła tylko: Zawołaj mnie jak już wyschnie, żebym mogła je pomalować i pobiegła oglądać bajki do drugiego pokoju. A ja bawiłam się w wypełnianie foremek gipsem, wygładzanie powierzchni i wycieranie z gipsu wszystkiego, co się przy okazji pobrudziło…
Czas na malowanie
Gips na szczęście schnie i twardnieje dość szybko, dzięki czemu swoje plany o malowaniu biżuterii moja córka mogła zrealizować już po 15 minutach od wypełnienia ostatniej foremki, a ja nie musiałam wysłuchiwać dziesiątek pytań w stylu: Mogę już malować? – w ciągu tych 15 minut zadała je zaledwie 5 razy…
Ja w malowaniu udziału brać nie musiałam, bo malowanie jest fajne, a w takim przypadku pomoc mamy jest zbędna. Moja rola ograniczyła się jedynie do otworzenia farbek i skombinowania drugiego pędzelka, bo Oliwka zaprosiła do malowania swoją starszą siostrę. Całe szczęście, że w zestawie wszystkiego było po 2 sztuki – dzięki temu moim córkom udało się nie pokłócić…
Malowanie nieźle je wciągnęło. Każda zrobiła jedyne w swoim rodzaju wisiorki i bransoletki. Hania jak zwykle starannie i powoli. Oliwka szybko, co wcale nie znaczy, że niedbale – po prostu lubi pracować na akord. Każda miała swoją własną wizję, którą w pełni zrealizowała. Na koniec wystarczyło tylko pozostawić powstałe dzieła sztuki do wyschnięcia, przewlec sznurki przez wisiorki i biżuteria była gotowa.
Cieszę się, że moje dzieci lubią wykonywać różnego rodzaju „robótki ręczne” (to chyba po babci ). Co prawda nie zawsze mają wystarczająco zapału, żeby każdą pracę zrobić od początku do końca, ale nie od razu Rzym zbudowano. Ważne, że chcą i lubią. Cierpliwości jeszcze się zdążą nauczyć.