Tej zimy nie pójdę z dziećmi na sanki…

czarno-białe przekreślone na czerwono zdjęcie sanek na śniegu

na narty, ani na łyżwy też nie… A co! Strajkuję i tyle! Co to matka jest od zapewniania dzieciom atrakcji? Od bawienia się z nimi na śniegu? Od ścigania się na łyżwach? A może od kibicowania jak robią coraz to większe postępy w jeździe na nartach??? No właśnie od tego jest… A nie pójdę, bo nie mogę… a nie mogę, bo… złamałam nogę…

Nawet sobie nie wyobrażacie jaki to jest dla mnie problem. Co prawda może już nie latam z nimi od atrakcji do atrakcji tak jak kiedyś, ale mimo wszystko chcę spędzać z nimi czas robiąc fajne rzeczy, albo chociaż patrzeć na ich uchachane buzie jak skaczą na trampolinach, jeżdżą na wrotkach, albo wdrapują się na dmuchane wieże. Jeśli chodzi o zimowe atrakcje takie jak sanki, łyżwy czy narty to akurat jest coś, co zawsze pozwalało nam spędzić czas razem, całą rodziną. Z rodzinnych outdoorowych atrakcji niestety na jakiś czas zostałam wykluczona i jest mi z tym bardzo źle…

Chwila dla siebie?

Głupia jesteś, ktoś mógłby powiedzieć. W końcu „nie musisz”, w końcu możesz odpocząć, poleżeć, poczytać, nadrobić filmowe i serialowe zaległości, spędzić czas na robieniu tego, na co Ci czasu zawsze brakowało (o ile te rzeczy da się zrealizować leżąc na kanapie z nogą w górze). Oczywiście wszystko się zgadza. Oczywiście korzystam z tego, jak tylko mogę, ale jednak nadal chcę być mamą dla swoich dzieci, taką samą mamą, jaką byłam zanim wylądowałam z nogą w gipsie…

Czas dla dzieci i z dziećmi

W tym roku nie będzie bałwana, ani iglo, nie będę zjeżdżać na sankach, ani łopacie, ani na plastikowym kole, nie wejdę na lodowisko, ani nie pojadę na narty… Zaraz, zaraz… Czy to jest blog Dzieci To Lubią czy Mama To Lubi?… Hmmm…. W sumie zastanawiam się nad tym, od czasu, kiedy zaczęłam go pisać. Czy to, o czym piszę to są rzeczy, które mi sprawiają frajdę, czy moim dzieciom? Wierzę w to, że nam wszystkim, bo czas spędzony z dziećmi, całą rodziną jest czasem bezcennym. Tego, co dzieje się teraz już za kilka lat nie da się powtórzyć. Nie da się też do tego wrócić – no może tylko wtedy, kiedy wspólnie zasiądziemy do oglądania filmów, które tak z uporem maniaka nagrywam na pamiątkę.

Chyba właśnie dlatego problem „straconej zimy” tak bardzo mi doskwiera…

Dzieci dadzą sobie radę!

A dzieci? Dzieci jak to dzieci – poradzą sobie. Same albo z koleżankami pójdą na sanki i ulepią bałwana, z tatą, albo ciocią i wujkiem na łyżwy. No może tylko na narty nie pojadą, chociaż szkoła co roku organizuje wyjazdy do Chrzanowa także i tu szansa jest. Na pewno skorzystają też z wielu innych zimowych i nie tylko atrakcji. Tylko mnie tam nie będzie…

You may also like