Marzenie każdej kobiety i to nie tylko tej, która ma lat 30+, ale i tej, która dopiero niedawno skończyła 6, i tej, która niedługo będzie miała ich 8. Każda z nas ma ochotę raz na jakiś czas uciec przed resztą świata i zrelaksować się w wannie pełnej piany. Jak to wygląda? Zobaczcie sami:
Domowe SPA w wersji: mama
Relaksująca kąpiel to coś, co w życiu mamy zdarza się niezmiernie rzadko. Czujny radar moich dzieci doskonale wyczuwa to, że ich rodzicielka planuje “zamknąć się” w łazience (łazienka to jedyne miejsce w moim domu, w którym faktycznie można się zamknąć).
Kiedy już wyczuję ten moment, że MOGĘ (kiedy dzieci zajmą się czymś na tyle, żeby nie zauważyć mojej ucieczki) – nalewam wody do wanny, robię mega wielką pianę, ZAMYKAM DRZWI i zanurzam się w błogim relaksie – nawet przygaszone światło, świece, ani lampka wina nie są mi potrzebne 😉 … Trwa to może 2-3 minuty… a potem standardowe: Mamo! Gdzie jesteś? Jesteś tu? Mogę wejść? Otwórz! Mogę się z Tobą wykąpać? … i po relaksie….
Domowe SPA wersja: dzieci
Relaks w “domowym SPA” w wydaniu moich dzieci wygląda zupełnie inaczej… Różni się ilością czasu spędzonego w wannie – zazwyczaj błogie lenistwo trwa dotąd aż woda będzie zupełnie zimna i oczywiście ilością zabiegów 😉 , ale o tym później.
Możliwość poleżenia w wannie w SAMOTNOŚCI… – moje córeczki uwielbiają taki sposób odprężenia. To nic nowego – ktoś mógłby powiedzieć – dzieci lubią chlapać się w wannie. Pewnie, że nic nowego, ale nie mówię tu o standardowej kąpieli z siostrą, czy wannie pełnej zabawek. Mówię o tej CHWILI DLA SIEBIE, z której każda z moich córek potrzebuje czasem skorzystać.
Gdybym pozwalała im na większą samodzielność (gdyby były starsze) pewnie wszystko wyglądałoby tak, jak u mnie: wyczucie momentu, nalanie wody do wanny, zrobienie wielkiej poracji piany i zamknięcie drzwi. Teraz jest tak: Mamusiu, mogę się zrelaksować w wannie? (nie wykąpać) … W samotności? … Nalejesz mi wody? … Zrobisz mi pianę? … Kiedy matka posłusznie wykonuje kolejne polecenia swojej pociechy (niech Was nie zwiedzie forma pytająca), dziecko ochoczo wyskakuje z ubranek i wskakuje do wanny. A teraz wyjdź! Posłusznie wychodzę. I zamknij drzwi! Tego zrobić nie mogę, ale lekko przymykam drzwi, żeby stworzyć wrażenie odosobnienia, a potem zerkam, co się w tym “SPA” wyprawia… A wyprawia się to, co w każdym SPA wyprawiać się powinno:
- kąpiel z ziołowymi/kwiatowymi/owocowymi ektraktami, czyli leżenie w wodzie pełnej piany uzyskanej przez dolanie do wody wszystkiego, co ładnie pachnie (oczywiście w dużych ilościach)
- bicze wodne, czyli siedzenie pod kranem, z którego dużym strumieniem wypływa woda prosto na plecy
- maseczki na twarz i ciało, czyli wklepywanie w siebie, albo ukladanie na sobie wytworzonej z różnych kosmetyków piany
- masaż wodny, czyli polewanie się wodą z prysznica (tu testowane są zazwyczaj różne ustawienia słuchawki prysznicowej)
- kąpiel dla włosów – moczenie głowy w wodzie pełnej piany, albo podkładanie głowy pod słuchawkę prysznicową
- masaż głowy, czyli po prostu mycie włosów szamponem – czasem realizowane samodzielnie, czasem przy pomocy mamy 😉
- rewitalizacja włosów, czyli nakładanie na włosy odżywki
- regeneracja zmęczonych oczu, czyli układanie na zamkniętych powiekach plasterków świeżego ogórka*…
* jest to standardowy zabieg w domowym SPA. Zawsze jakiś czas po pytaniu: Mamusiu, mogę się zrelaksować w wannie? słyszę: Mamusiu, ukroisz mi dwa platerki ogórka?
Samotny relaks w wannie nie zdarza się często – wspólna kąpiel to przecież oszczędność czasu i wody, a matka choć kiepsko jej to wychodzi, oszczędną osobą być musi (w pewnych kwestiach przynajmniej) – więc trzeba na maksa korzystać z możliwości, jakie daje duża wanna. Poza standardowym pakietem zabiegów, tak jak na porządne “SPA” przystało, dzieci mają również dostęp do basenu, w którym można nie tylko leżeć, ale także pływać, a nawet nurkować 😉
Niestety takie “domowe SPA” mimo tak dużej ilości atrakcji nie jest w stanie zastąpić moim małym kobietkom tego “prawdziwego”… :/ Co jakiś czas dopytują się, kiedy w końcu pojedziemy do SPA, czy one też będą mogły pójść na masaż, albo czy im też ktoś zrobi maseczkę… No cóż, pobyt w SPA już wpisałam na listę “to do”. Kolejny krok to chyba rozbicie świnek skarbonek, bo póki co na horyzoncie nie widać innej możliwości realizacji planu o błogim relaksie… 🙁
Mimo wszystko mocno wierzę w to, że kiedyś uda mi się sprawić frajdę dzieciom (i SOBIE) i pojedziemy do “pawdziwego” SPA i żadna świnka skarbonka na tym nie ucierpi 😉