Park trampolin w Lublinie – czy warto? Poznaj nasze wrażenia

trampoliny w kolorze niebieskim i zielonym

Obiektywny wpis o Manii Skakania już był. Teraz czas na opis naszych wrażeń z pobytu w pierwszym parku trampolin w Lublinie. A jest o czym opowiadać 🙂

Nie wiem, czy kiedykolwiek byśmy zainteresowały się Manią Skakania, gdyby nie ciocia, która miała okazję spróbować swoich sił w parku trampolin w Warszawie i która była zachwycona tym miejscem (dzięki za polecenie ciociu Beti 🙂 ). Nigdy bym też nie podejrzewała, że jest to miejsce, w którym świetnie bawić mogą się nie tylko dzieci, ale też dorośli 😉 Cieszę się, że się zdecydowałam, bo skakanie na trampolinach to super zabawa!

Dzieci nie trzeba było przekonywać do tego miejca. Jak tylko usłyszały hasło „park trampolin” nie było już innych tematów – siedziały jak na szpilkach nie mogąc się doczekać wyjścia do Manii Skakania. Ucieszyły się też, że mama, która zazwyczaj w takich miejscach stoi z boku i tylko się przygląda, tym razem będzie się bawić razem z nimi. Tata podziękował za wspólne skakanie, ale może przy następnej okazji uda nam się go przekonać.

Pierwsze wrażenie

Trampolina obok trampoliny, baseny z gąbkami, miejsce do grania w koszykówkę oraz tyrolka – opis wydawał się zachęcający. Powiem jednak szczerze, że wnętrze mnie trochę rozczarowało. Było mniejsze niż się spodziewałam (wielkości przeciętnej sali zabaw, albo nawet mniejsze), a w powietrzu unosiła się wilgoć i zapach potu. Byłyśmy mokre od razu po wejściu, a przecież jeszcze nie wykonałyśmy ani jednego skoku. Trampoliny były dość małe, co uniemożliwiało robienie salt, a na to moje dzieci głównie liczyły. Nie działała też tyrolka, czyli zjazd na linie zakończony skokiem do długiego basenu z gąbkami 🙁 Nie było ani parku  linowego, ani ścianki wspinaczkowej, a na to też liczyłyśmy… Okazało się, że te dopiero powstaną…

Skakanie na trampolinach to jest to, co tygryski lubią najbardziej

Dzieciom jednak nie przeszkadzało nic. Od razu wskoczyły na trampoliny i zaczęły skakać – raz na jednej trampolinie upadając na nogi, albo na pupę, raz odbijając się od trampoliny znajdującej się na ścianie, raz przeskakując z jednej trampoliny na drugą. Największą frajdę jednak sprawiało im skakanie do basenu z gąbkami. Skakały z rozbiegu, albo raczej z „rozskoku” pokonując najpierw kilka trampolin, by na końcu odbić się od ostatniej i wskoczyć pomiędzy miękkie gąbki. Zaczęło się od skakania na nogi, ale jak już starsza się trochę rozkręciła zaczęła robić salta do basenu i już do skakania na nogi nie było właściwie powrotu…

Salta do przodu miała do tej pory okazję ćwiczyć tylko w domu na naszym łóżku w sypialni. Tutaj zaś mogła w końcu robić przewroty w powietrzu w bardziej profesjonalnych warunkach. W końcu jednak te do przodu przestały jej wystarczać, ale w związku z tym, że salt do tyłu nigdy jeszcze nie robiła, bała się spróbować. I tu pozytywnie zaskoczyli mnie instruktorzy, którzy zachęcali do robienia salt i służyli pomocą. Pani poinstruowała moją starszą córkę, jak zrobić salto do tyłu, a potem asekurowała ją przy każdej próbie. Co prawda Hania nie zdecydowała się jeszcze, żeby samodzielnie takie salto do tyłu wykonać, ale podstawy już ma. Myślę jednak, że z jej determinacją przy kolejnej okazji i salta do przodu i do tyłu będą już stałym elementem zabaw w parku trampolin.

Salta do basenu z gąbkami to za mało, a trampoliny były zdecydowanie za małe na tego rodzaju akrobacje – mogłoby to się źle skończyć dla kręgosłupa, więc lepiej było nie ryzykować, że zamiast na trampolinę upadnie się na połączenia między jedną a drugą. Na szczęście poza basenem z gąbkami było miejsce, gdzie można było robić salta. Były to dwie długie trampoliny przeznaczone do gry w koszykówkę. Służyły do tego, żeby wziąć na nich rozbieg i z wyskoku robić wsady do kosza. Mało kto jednak korzystał z nich zgodnie z ich przeznaczeniem. Miejsce to okupowane było przez „dużych chłopaków”, co nie za bardzo podobało się mojej starszej córce, która nie miała gdzie ćwiczyć gwiazd, salt i przewrotów. Była niepocieszona, bo udało jej się skorzystać z tych długich trampolin tylko kilka razy.

Młodszej córce wystarczało „normalne” skakanie na trampolinach oraz skoki do basenu z gąbkami na nogi. Bawiłyśmy się też w strącanie się nawzajem do basenu z gąbkami z wąskiej kładki przy użyciu miękkich kijów. Super zabawa!

Mama też potrafi się dobrze bawić

Powiem Wam w tajemnicy, że i ja zdecydowałam się na kilka skoków do basenu z gąbkami. Było ekstra!!! Co prawda trudno mi było się później z tych gąbek wydostać, bo każdy mój ruch sprawiał, że zamiast wychodzić, grzęzłam w nich jeszcze bardziej, ale i tak skakałam dalej – oczywiście bez salt (na to chyba nigdy nie znajdę odwagi). Zawsze chciałam coś takiego zrobić (i pewnie nie tylko ja), ale że rodziców zazwyczaj w salach zabaw do basenów z kulkami czy gąbkami nie wpuszczają, do tej pory nie miałam okazji. Tutaj nie musiałam się krępować, że coś takiego robię, bo nie byłam jedynym dorosłym, który do basenu skakał, ani bać, że ktoś mnie stamtąd przepędzi – bądź co bądź to miejsce bez ograniczeń wiekowych 😉

Jak oceniamy pobyt w parku trampolin?

Nie było co prawda tego wielkiego wow jakiego się spodziewałyśmy (nawet starsza córka była miejscem nieco rozczarowana), ale czas spędzony w Manii Skakania zaliczamy do udanych. Skakanie jest fajne, a gdzie indziej można poskakać na trampolinach, albo porobić salta do basenu z gąbkami jak nie tam?

Na pewno pójdziemy tam jeszcze nie raz. Podobno otwarte już zostały park linowy i ścianka wspinaczkowa – to świetna okazja, żeby znów się tam wybrać. A jak się wybierzemy, na pewno Wam o tym opowiemy.

You may also like