Nowe buty, czyli jak przetrwać zakupy w centrum handlowym

buty-zakupy

Ja:  Ale jak to za ciasne?!? Przecież jeszcze wczoraj były dobre…:/ (ręce opadają…)
Ona: Hmmm… pewnie mi przez noc nóżki urosły 🙂
Ja: Ehhh…

A teraz od początku:

Gdzie i kiedy kupować zimowe buty?

Jak co roku trochę się spóźniłam z zimowymi zakupami dla swoich dzieci. Kurtki na szczęście miały. Brakowało tylko butów. Co ja poradzę, że nawet się jeszcze jesień na dobre nie zaczęła a już przyszła „zima” – póki co bez śniegu, albo prawie bez śniegu, ale jesienią tego, co teraz jest na dworze raczej nazwać nie można… No a skoro przyszła zima to i zimowe buty trzeba dzieciom kupić. Matka mądra, bo jej noga nie rośnie to sobie z ubiegłego roku kozaki wyciągnęła i biega po tej „zimie” zadowolona, a dzieciom adiki nakłada… ehhh… co za matka… :/ Dzieciom wręcz przeciwnie – nogi rosną jak szalone. Buty z ubiegłego roku pasowały na nie jak na siostry Kopciusza… (dobry dżołk, prawda? 😀 ) a więc trzeba było pojechać po nowe. Tylko kiedy? Drugiego samochodu się do tej pory nasza rodzinka nie dorobiła, a jako że mąż pracuje od rana do nocy – jedynym wolnym terminem była… (o zgrozo) niedziela… 🙁 I w ten sposób trafiliśmy do grupy typowych Polaków, którzy spędzają niedzielne popołudnie w centrum handlowym… ehhh…

sklep
Centrum Handlowe

Nie przejmowałabym się tą przypiętą łatką typowego Polaka – niech już sobie będzie. Gorsze od samej łatki było to, że w tym samym czasie swoje „zimowe” zakupy robiły setki, a może nawet tysiące innych typowych Polaków… Tłok, zgiełk, bałagan – jednym słowem MASAKRA! W samych sklepach z butami nie było lepiej – ciasne alejki, przepychanki, matka na matce przymierzająca swoim pociechom kozaczki, pomieszane pudełka, brak większości interesujących nas rozmiarów (typowe, prawda?)… Wszyscy spoceni, zdenerowani, marzący tylko o jednym: Wziąć byle co i jak najszybciej stąd wyjść!!! Kiedy jednak spojrzałam na moje dzieci stwierdziłam, że one do tych zakupów podchodzą zupełnie inaczej…

Jak kupić wymarzone buty?

Starsza córka jeszcze przed wejściem do sklepu zapytała z ekscytacją, czy sama będzie mogła wybrać sobie buty i czy jak znajdzie swój rozmiar to czy sama będzie mogła je przymierzyć. Kiedy otrzymała odpowiedź twierdzącą wbiegła do sklepu jak na skrzydłach i od razu zaczęła się rozglądać za butami dla siebie. Z kolei druga córka podeszła do tematu bardziej jak księżniczka, na zasadzie: „Ja tu sobie będę siedziała na pufie, Ty mi mamusiu będziesz przynosić buty, a jak mi się jakieś spodobają to może się zgodzę, żeby je przymierzyć…” Powiem szczerze, że takie podejście nawet mi tym razem pasowało, bo chyba bym nie zniosła dwóch biegających między alejkami dziewczynek, zdejmujących z półek wymarzone buty i przymierzających je gdzie popadnie. Starsza córka znalazła sobie buty w ciągu 1 minuty, no może 2 minut jeśli liczyć łącznie z przymierzaniem, ale oczywiście matka nie chciała się zgodzić na te czarne sznurowane buty za kostkę z pobłyskującymi kolorowymi aplikacjami i lakierkowym czubem.

zimowe-buty
Buty a’la Avril Lavigne

Czy moja córka w wieku 7 lat już zacznie się ubierać jak „buntowniczka”? Poza tym w środku nie było tzw. „miśka” tylko jakaś delikatniejsza wyściółka – może i ciepła, ale jakaś taka za cienka jak na zimowe buty. Tata oczywiście już zdążył się zgodzić, ale ostateczna decyzja należała do mamy. Nie powiedziałam od razu „nie”, tylko: Jeszcze nie podjęłam decyzji. Nie mogłam podjąć decyzji biegając w amoku w poszukiwaniu butów dla młodszej córki, dla której albo nie było rozmiaru, albo w pudełku był tylko jeden but i nigdzie nie można było zlokalizować drugiego, albo jej fason nie pasował, albo kolor był „za różowy” (jbc noszenie różowego to obciach w przedszkolu), albo były za ciężkie, albo miały za szeroką cholewkę, itd. Można sobie wyobrazić, ile razy podchodziłam z pudełkiem do owej pufy, że zaprezentować córce model, który może ją zainteresować. W międzyczasie oczywiście słuchałam ciągłych tekstów mojego drugiego dziecka: To jak mamo? Zgadzasz się? Już podjęłaś decyzję? Moge sobie kupić te buty? Proszę… Są takie fajne! Nie, wcale nie będzie mi w nich zimno. Nie, wcale nie są za krótkie. Na pewno są dobre. Na pewno będą mi pasować. Itd. Wracając zaś do księżniczki na pufie – wiele butów zostało zdyskwalifikowanych już na samym starcie. Z tych przymierzonych też właściwie żadne się nie nadawały… ehhh… Miałam dość 🙁 Moje dzieci w ogóle nie wyglądały na zmęczone ani zdenerwowane – całe szczęście, bo tylko nam tam brakowało trzech rozwścieczonych kobiet żądnych zakupu idealnych butów.

Spełnione marzenia

kozaczki-zimowe
Buty dla „księżniczki”

I w końcu znalazły się – piękne, fioletowo-niebieskie kozaczki wyściełane futerkiem, z brokatową gwiazdką na boku… Te mi się podobają – zawyrokowała młodsza córka godząc się założyć je na swoje nogi. Nie powiem, buty wchodziły dość ciężko, ale córka zapewniała mnie, że pasują, że nigdzie nie cisną, że paluszek wcale nie dotyka czubka, że jej w nich wygodnie i że są piękne i że ona chce właśnie te buciki i żadne inne. Ale na pewno nie cisną? – upewniłam się chyba jeszcze z 10 razy. Nie. No to skoro nie cisną to kupujemy. Córka była wniebowzięta. Ja chociaż już zmęczona i zła starałam się jeszcze resztką sił znaleźć jakieś inne buty swojej starszej córce, ale mimo przeszukania kilku alajek i kilkudziesięciu półek stwierdziłam, że chyba faktycznie nie ma nic lepszego, a poszukiwań butów w innym sklepie chyba bym nie przeżyła (poza tym w tym było 25% zniżki na cały asortyment dziecięcy, dlatego inne sklepy siłą rzeczy nie wchodziły w grę). A więc stało się: Moja córka będzie się ubierać jak Avril Lavigne… (kto nie wie, kim jest Avril Lavigne proponuję odpalić YT)

Pamiątacie tekst rozpoczynający ten wpis? No właśnie. Okazało się, że fioletowo-niebieskie kozaczki jakimś dziwnym trafem skurczyły się przez noc i przestały pasować na moją młodszą córkę. Na szczęście po południu jej noga znowu zmalała, bo status na dziś jest taki, że „już są dobre”. Ciekawe, jakie będą jutro. Może za duże? 😛

You may also like