Moje Dzieci piją wodę

woda nalewana z butelki do szklanki

… oczywiście Coca-Colę i inne słodkie i gazowane napoje też, ale woda u nas idzie jak woda (podobnie jak mleko). Co dziwne, bo jeszcze kilka lat temu obawiałam się, że woda to będzie ostatnia rzecz, jaką będą chciały pić.

Nawet nie wiem dokładnie, kiedy nastąpił przełom. Stało się to tak „po prostu” – bez jakichś szczególnych zakazów, ograniczeń typu: Koniec ze słodkimi napojami! Od dziś pijecie TYLKO wodę! Oczywiście jestem tego świadoma, że niektóre mamy już od małego przyzwyczajają swoje dzieci do picia wody. Wróć! Niektóre mamy nie dają po prostu swoim dzieciom do picia słodkich napojów. U mnie tak różowo nie było… A wszystkiemu winien jest malinowy soczek Babci (Prababci).

Sok malinowy od Babci

Kto go próbował ten wie, że trudno mu się oprzeć. Słodziutki, gęsty, pachnący malinami… Po etapie karmienia piersią, a potem ziołowych i owocowych herbatek (które nota bene też nie były dla małych dzieci zbyt wskazane ze względu na ilość zawartego w nich cukru), babciny sok malinowy na stałe zagościł w karcie napojów menu Naszych Dzieci. Jak nie było soczku – była tragedia. Malinowy soczek Babci był jedynym napojem, jaki Moje Dzieci akceptowały. Niby „samo zdrowie”, bo przecież naturalny, a nie jakiś tam sklepowy. Bez konserwantów, sztucznych barwników i innych ulepszaczy. Tylko świeże, niepryskane maliny i TONY cukru… No właśnie… ten cukier… Myślę, że inne słodkie napoje mogą się schować – taki jest słodki. Przez wiele lat doskonale gasił pragnienie latem i rozgrzewał zimą. Był też nieoceniony w czasie choroby. W sumie nadal na chorobę nie ma lepszego lekarstwa niż „lecznicza herbatka” z dodatkiem soku malinowego.

Soczki, napoje, wody smakowe i Coca-Cola

Dlaczego nagle Dziewczynki przestały pić sok malinowy od Babci? Po pierwsze nie „nagle”, bo to jednak był proces i po drugie – tak zupełnie to one go pić nie przestały. O ile jednak jeszcze kilka lat temu półki w naszej kuchni uginały się pod ciężarem słoików z soczkiem tak w tym momencie stoi tam słoik, albo dwa – tak na wszelki wypadek. Na pewno winne temu było zachłyśnięcie się sklepowymi produktami typu: napoje, soczki i wody smakowe, no i oczywiście wszystkie napoje marki Coca-Cola. Ale nie tylko. Dziewczyny coraz chętniej sięgały po wodę. Na początku dziwiło mnie to, że do szkoły zamiast soku malinowego, albo np. herbaty z cytryną wolały wziąć wodę. Oczywiście najchętniej wzięłyby do szkoły jakiś sklepowy napój, ale na to pozwalałam tylko od czasu do czasu. Skoro nie mogę napoju, to wolę wodę. I tak już zostało.

brązowa coca cola nalewana do szklanki z lodem, obok w szklankach napoje w kolorze żółtym i czerwonym

Plac zabaw i względy ekonomiczne

Myślę, że dużo dobrego jeśli chodzi o przyzwyczajenie się Moich Dzieci do picia wody zrobiły pobyty na placu zabaw. A że swego czasu spędzałyśmy tam praktycznie każde popołudnie po przedszkolu i po szkole – był czas na to, żeby mogły oswoić się z piciem wody. Nie powiem, że nie było w tym i mojego wkładu. Na hasło: Mamo, pić mi się chce! – proponowałam im wodę. Miałam ją przy sobie praktycznie zawsze. Kupowałam ją dla siebie, a że Dzieci były spragnione po harcach na świeżym powietrzu to nie miały wyjścia – piły to, co było. Oczywiście czasem dawałam się namówić na coś słodkiego do picia, ale jednak zazwyczaj na placu zabaw królowała woda. Nie będę ukrywać, że poza względami zdrowotnymi miały tu też znaczenie względy ekonomiczne. Koszty „napojenia” Dzieci wodą są nieco niższe niż słodkimi napojami. Proponując im wodę piekłam dwie pieczenie na jednym ogniu – dawałam im do picia coś zdrowego i nie płaciłam za to majątku. Taki mały soczek 0,33 l starczał tylko na chwilę. Poza tym był słodki – wypiłeś i znowu chciało Ci się pić. Woda wygrywała pod każdym względem. Aż w końcu wygrała ostatecznie.

Walka o wodę

Jeszcze kilka lat temu wodę do naszego domu kupowało się na butelki. Teraz kupuje się je na zgrzewki. Tak właściwie to gdybyśmy tylko mieli miejsce, żeby wodę w domu składować – kupowalibyśmy ją na palety, albo ciężarówki. Gdzie nie spojrzysz – woda. Czy to kuchnia, czy łazienka, czy sypialnia, czy pokój dziecięcy – nie ma znaczenia – wodę w naszym domu znajdziesz wszędzie, no chyba, że akurat się skończy, a jak się skończy to jest dramat. Zaczynają się poszukiwania po całym domu. Może jeszcze jedna butelka została. Może gdzieś pod łóżkiem się zawieruszyła? Wczoraj jeszcze w kuchni widziałam jedną. Pewnie jest u Dzieci w pokoju. I właśnie tak zazwyczaj jest. W dziecięcym pokoju butelek z wodą jest najwięcej. Pełne, napoczęte, niedopite. Tak jakby chciały uzbierać całą kolekcję. Jak woda nagle znika z dużego pokoju to znaczy, że jest w pokoju dziecięcym. Na pytanie: Gdzie jest woda? Najczęściej pada odpowiedź: Pewnie Dzieci „ukradły”.

zgrzewka Cisowianki

Pustych butelek też oczywiście w dziecięcym pokoju nie brakuje, bo to, co sobie przyniosą, zaraz znika. Widzisz butelkę, sięgasz po nią z nadzieją, że zaraz się napijesz, a tu pusto – ani kropli. Teoretycznie wody nikomu brakować nie powinno, bo w kuchni co chwilę ląduje nowa zgrzewka, ale mimo wszystko w naszym domu trwa nieustanna walka o wodę. W pewnym momencie pojawił się nawet pomysł, żeby butelki z wodą podpisywać, żeby nikt nikomu nie podbierał, ale okazuje się, że podpisane też znikają. Także tu się chyba już nic nie da zrobić. Czasami łapię się na tym, że mam swego rodzaju pretensje do Dzieci, że piją tyle wody, bo ciągle musimy kupować kolejne zgrzewki. Ale zaraz sobie myślę, że jestem z nas wszystkich dumna. To naprawdę fajna sprawa, że podstawowym napojem w naszym domu jest właśnie woda.

Jak woda to tylko lekko gazowana woda mineralna

Niegazowaną wodą w ogóle nie daje się napić… – tak twierdzą Moje Dzieci i w sumie muszę im przyznać rację. Na fitness, bieżnię, trampoliny i inne zajęcia ruchowe najlepsza jest oczywiście woda niegazowana, ale w domu niegazowana nie przejdzie. Musi to być lekko gazowana woda mineralna (czasem dopuszcza się też opcję gazowaną). Ta ma smak, po tej faktycznie masz uczucie, że się czegoś napiłeś, ta faktycznie gasi pragnienie. Wody z kranu Moje Dzieci nie piją, choć MPWiK zapewnia, że nie ma nic lepszego niż lubelska kranówka. W Puławach też podobno z kranu leci Cisowianka/Nałęczowianka, ale Dziewczyny nie przyjmują tego do wiadomości. Woda niegazowana im po prostu nie smakuje. Oczywiście jak skończą się zapasy lekko gazowanej Hania jest skłonna napić się przegotowanej wody z czajnika. Oliwka woli nie pić nic. Lekko gazowana woda mineralna i koniec. Mało tego, najlepiej jeśli będzie to Cisowianka, albo Nałęczowianka. Do smaku wody z okolic Nałęczowa Moje Dzieci się tak przyzwyczaiły, że nie za bardzo chcą pić wody innych marek (zresztą tak samo jak ich rodzice).

mineralna woda gazowana w szklance z lodem

Woda z dystrybutora i ze „źródełka”

No dobrze, skoro tylko lekko gazowana albo gazowana i tylko Cisowianka, albo Nałęczowianka, żadnej wody z kranu, ani żadnej niegazowanej, w takim razie jak się pytam, dlaczego zawsze jak jesteśmy w przychodni, aptece, urzędzie, albo jakimś innym miejscu, gdzie stoją dystrybutory z wodą, Moje Dzieci zawsze proszą, żeby im nalać tej wody do kubeczka, wypijają ją ze smakiem, a potem proszą o dokładkę? Myślałam swego czasu o tym, żeby sprawić sobie taki dystrybutor – oczywiście taki do warunków domowych, ale skoro w takim dystrybutorze jest woda źródlana, a nie mineralna, no i niegazowana a nie gazowana – porzuciłam ten pomysł. Chociaż w sumie jak im się tak bardzo podoba picie wody z dystrybutora – może byłoby to lepsze rozwiązanie niż bieganie po kolejne zgrzewki wody. Tylko gdzie taki dystrybutor miałby u nas stanąć? Ehhh… póki co zostajemy przy Cisowiance, ale kto wie? Może w końcu trzeba się będzie na dystrybutor zdecydować.

A wracając jeszcze do niechęci do kranówki. Tu też pojawia się pewna sprzeczność. No bo w sumie jaka woda płynie w szkolnym źródełku, z którego Moje Dzieci korzystają bez opamiętania? Jaka woda znajduje się w źródełku z koziołkiem na Krakowskim Przedmieściu w Lublinie, z którego Dziewczyny korzystają za każdym razem, kiedy jesteśmy tam na spacerze? Czyżby MPWiK puszczało do naszych kranów inną wodę niż do ogólnodostępnych źródełek? A może to kwestia przestarzałych i przerdzewiałych rur w naszym bloku, że nasza kranówka nie smakuje tak samo dobrze jak woda ze „źródełek”? Hmmm…

Czy tylko woda?

Kranówka, woda źródlana z dystrybutora, czy mineralna woda lekko gazowana z butelki – czy to ważne? Najważniejsze jest to, że Moje Dzieci chcą i lubią pić wodę. Oczywiście woda wodzie nie równa – jedna ma taki, druga inny skład, jedna jest bardziej zdrowa od drugiej, ale nie o tym ten tekst. Ważne, że to woda, a nie Coca-Cola, czy inne słodkie i gazowane napoje… Ups!

kolorowe słomki zanurzone w wodzie gazowanej

No dobra, czas się przyznać. To przecież oczywiste, że Moje Dzieci piją nie tylko wodę. Na potęgę piją mleko, ale to akurat dobrze. Niestety niedobrze, że wręcz uwielbiają Coca-Colę, Fantę, Ice Tea, Oranżadę, sklepowe soki i napoje niegazowane i jeśli tylko nadarzy się okazja, korzystają z niej bez opamiętania. My jednak staramy się, żeby tych okazji było jak najmniej, a jeśli już się pojawią – żeby jednak korzystały z nich z umiarem. „Kolka” i inne słodkie napoje tylko od święta. Na co dzień tylko woda.

You may also like